Vera GRV: „Czuję presję, że jeśli jesteś artystą, wydaje się, że musisz być również twórcą treści, a tak nie jest”.

„Przejrzysta, emocjonalna i z bardzo jasnymi celami” – tak Vera GRV (Almería, 2000) definiuje samą siebie. Piosenkarka właśnie wydała swój pierwszy album Se me pase a llamarte, mamá (Zapomniałam do Ciebie zadzwonić, mamo ), w którym opowiada o „wzlotach i upadkach, rozczarowaniach, utracie i odzyskaniu wiary w miłość oraz nostalgii za byciem daleko od domu”. Młoda kobieta ma swój własny cel: „Chcę, aby ludzie w pełni wczuli się w moją muzykę i aby towarzyszyła im w sytuacjach, których nie potrafią nazwać , ale które odkryją dzięki moim tekstom”. Rozmawialiśmy z nią o tym i innych tematach w 20minutos .
Co sprawiło, że zająłeś się muzyką? Wiedziałem, że chcę to robić od najmłodszych lat. To była kwestia czasu i spotkania przyjaciół, którzy studiowali muzykę, gdy byłem w liceum. Kiedy odkryłem ten świat, powiedziałem: „Okej, po prostu tego chcę” i nadal nad tym pracujemy.
Czy pisanie o tak głębokich tematach pomaga ci się wyładować? Dużo, tak. Myślę, że zdarza się to wszystkim artystom, nie tylko mnie, ale pisanie jest naszym źródłem przekazywania wszystkiego, co się z nami dzieje. Stworzyłem ten album, nie zdając sobie sprawy, że to robię; po prostu tworzyłem muzykę z tego, co mi się przytrafiało.
Jak Twoi fani mogą nawiązać kontakt z Twoimi tekstami? Album zawiera wiele gatunków i nastrojów, których doświadczyłem w tym roku. Myślę, że mogą z tego wyciągnąć fakt, że nie boję się doświadczać rzeczy, odrywać się od czegoś i znów się zakochać — innymi słowy, intensywność, z jaką doświadczam rzeczy. Rodzimy się na tym świecie, aby żyć intensywnie; jeśli zamierzasz żyć w połowie, nie rób tego.

W tytule albumu wspominasz swoją matkę. Jak ważna jest dla Ciebie wartość rodziny? Bardzo ważna. Właściwie ludzie często mnie pytają, zwłaszcza znajomi, którzy przeprowadzili się do Madrytu, kiedy zamierzam przeprowadzić się do miasta. To coś, czego nie mam w planach, ponieważ nie wyobrażam sobie spędzania tak dużo czasu z dala od rodziców. Już jestem w tym świecie muzyki, ale gdyby mój dom był w Madrycie, nie radziłbym sobie dobrze. Mówią, że Madryt jest w centrum uwagi, ale myślę, że teraz, w tej cyfrowej erze, uwaga jest tam, gdzie chcesz ją umieścić i nie musisz przyjeżdżać do stolicy.
Jakiej rady ci udzielili? Na początku się bali, ale nie sądzę, żeby kiedykolwiek udzielili mi złej rady, powiedzieli, że mam głowę w kok lub zignorowali moje uczucia. Zawsze mieli dużo wiary w mój talent i przede wszystkim chcą, żebym zawsze robił to, co chcę dla siebie, a nie dlatego, że mi to narzucają.
Mówią, że Madryt jest centrum branży, ale myślę, że teraz, w dobie cyfrowej, najważniejsze jest to, gdzie chcesz to umieścić, i nie musisz przyjeżdżać i mieszkać w stolicy.
Spośród piosenek na albumie wyróżnia się La Tarara . Co skłoniło cię do jej reinterpretacji? Tak naprawdę to dlatego, że przyjaciele z Almerii chcieli, żebym zrobił cover. W chwili, gdy się do mnie zwrócili, powiedziałem: „Chcę zrobić coś, czego nikt się nie spodziewa” i tak powstał techno house. Bardzo mi się podoba, ponieważ moja babcia śpiewała ją mojej mamie, gdy była dzieckiem, przed pójściem spać. Więc podświadomie wpisuje się w przesłanie albumu.
„Cure for My Soul” to kolejna piosenka o bardzo znaczącym tytule. Gdzie Vera idzie, gdy potrzebuje uzdrowienia? Do mojej matki. Bez względu na to, przez jaką burzę przechodzę, ona słucha mnie ze spokojem i pogodą ducha, których nikt inny nie może mi dać. Każdy, kto ją spotyka, szuka u niej schronienia, ponieważ wie, jak zdjąć ciężar złych rzeczy, a to jest bardzo potrzebne i pocieszające.
Gdybyś miał zdefiniować ten album jednym słowem, jakie by ono było i dlaczego? Tytuł sprawia wrażenie, jakbym składał hołd mojej matce, ale rzeczywistość jest inna. Przypomina mi, że w tym zabieganym życiu, w którym przyszło mi żyć z muzyką, muszę nauczyć się zatrzymywać, umieszczać to, czego doświadczam, w perspektywie i dzwonić do mojej matki i osób, które kocham najbardziej. Więc gdyby to było słowo, myślę, że byłoby to „obserwować” lub „zatrzymać się”.

Chociaż to jej pierwszy album, wydaje muzykę od 2020 roku. Jaką ewolucję zaszło w brzmieniu Very od początków do chwili obecnej? Jest dużo dojrzałości. Kiedy zmieniasz otoczenie i wchodzisz w takie, w którym nie musisz narzucać żadnej osobowości i lubisz siebie taką, jaka jesteś, to, co robisz, jest tym, co jest najgłębiej w tobie. Myślę, że jest dużo rzeczywistości w tym, co komponuję i w melodiach, które tworzę.
Co odkryłeś o sobie po drodze? Zaskoczyła mnie moja zdolność do przywiązywania większej wagi do dobrych rzeczy niż do złych i myślę, że dlatego poświęcam się temu i dążę do tego, gdzie chcę być.
Media społecznościowe są wizytówką artystów, jeśli chodzi o promocję ich projektów. Czy dla Ciebie są tylko kolejnym narzędziem pracy? Tak, na szczęście i na nieszczęście. Żyjemy w czasach, w których znacznie łatwiej jest nam dotrzeć do takich osób. Znam wielu artystów, których podziwiam, którzy gdyby nie Instagram, TikTok czy Spotify, nie znaliby mnie. Ale z drugiej strony czuję presję, że jeśli jesteś artystą, to najwyraźniej musisz być również twórcą treści, a tak nie jest. Jestem dobry w tworzeniu muzyki, ale nie w tworzeniu treści. Czuję presję, która mnie dręczy, ale hej, musisz to zaakceptować. Jak w każdej pracy, są rzeczy, których nie lubimy, a dla mnie są to media społecznościowe.
„Znam wielu artystów, których podziwiam, a którzy nie poznaliby mnie, gdyby nie Instagram, TikTok czy Spotify”.
Jak ważne są poza Twoim życiem zawodowym? Kiedyś były o wiele ważniejsze. Czułam, że jeśli nie będę publikować historii, moi znajomi nie będą wiedzieć, co u mnie. Od jakiegoś czasu praktycznie się od nich odtruwam i wolę słuchać znajomych przez WhatsApp lub telefon, niż to, co widzę na Instagramie. To trudne, ponieważ telefon komórkowy jest stymulujący, a jeszcze bardziej, gdy otrzymujesz powiadomienia, dobre lub złe. Dlatego staram się korzystać z mediów społecznościowych tylko do pracy.
Jesteś początkującym artystą. Kto Cię inspiruje? Moje inspiracje są wszystkim, tylko nie miejskim. Właściwie, kiedy ludzie mówią mi, że jestem miejskim artystą, rozumiem, że to dlatego, że miejska muzyka pomaga mi eksperymentować ze wszystkimi stylami. W innych stylach, na przykład flamenco, jeśli zmieszasz trzy rzeczy razem, to już mówią Ci „to nie jest flamenco”, ale tak nie jest w przypadku muzyki miejskiej. Moimi największymi inspiracjami są Dellafuente, Valeria Castro, Israel Fernández, Guitarricadelafuente i oczywiście Rosalía i C. Tangana.
Obecnie wielu artystów jest klasyfikowanych jako miejska muzyka, podczas gdy tak naprawdę wcale nie należą do tego gatunku. Do której grupy to należy? Ja również mam problem z określeniem, czym jest urban. Myślę, że powinniśmy znaleźć nową nazwę dla tej ery wschodzących artystów, którzy mają miejskie brzmienia, ale bawią się innymi stylami. Ostatecznie umieszczanie mnie lub Judeline, która również jest uważana za artystkę miejską, w tym samym miejscu co Saiko nie ma sensu, ponieważ bardzo się różnimy.
„Powinniśmy znaleźć nową nazwę dla tej ery wschodzących artystów, którzy mają miejskie brzmienia, ale bawią się innymi stylami”.
Z kim chciałbyś współpracować? Chciałbym pracować z Dellafuente. Myślę, że zrobilibyśmy świetne rzeczy w studiu. Mam nadzieję, że pewnego dnia.
Zahara powiedziała mi, że młodzi artyści przychodzą z jaśniejszymi pomysłami, z mniejszą lub żadną chęcią słuchania historii od mężczyzn. Czy tak się czujesz? W przypadku artystów takich jak Zahara, wyobrażam sobie, że musieli przejść przez wiele sytuacji, których nie musieliby. Miałam szczęście, że zaczęłam w czasach, gdy feminizm jest bardzo obecnym tematem rozmów, a także otaczać się zrekonstruowanymi mężczyznami. Nie sądzę, żebym doświadczyła tych sytuacji aż tak bardzo, ale czasami czułam, że nie otrzymałam tyle uwagi w pokoju lub studiu pełnym mężczyzn. To tak, jakbym chciała się wypowiedzieć, a oni mnie zagłuszają, mówiąc to samo, co ja. Mimo to czuję, że ewoluujemy i jestem naprawdę szczęśliwa. Oczywiście, mówię z własnej perspektywy, z otoczenia, w którym się otaczam, i muzyki, którą tworzę. Ale na przykład, jeśli idziesz na festiwal reggaeton, wchodzisz do czyjejś garderoby, rozumiesz? Nie mogę generalizować, bo jest trochę wszystkiego, ale słyszałem rozmowy, w których ludzie mówili: „O mój Boże!”, ale cóż, to były zupełnie inne sektory.
„Miałam szczęście, że zaczęłam w czasach, gdy feminizm jest bardzo aktualnym tematem rozmów, a także, że mogę otaczać się zrekonstruowanymi mężczyznami”.
Po wszystkim, czego doświadczyłeś w ciągu tych pięciu lat, jaką wiadomość wysłałbyś artystom, którzy dopiero zaczynają? Muszą włożyć w to całą swoją energię. I nawet jeśli jest to przerażające lub leniwe, ponieważ droga jest trudna, powinni zainwestować tę energię, pieniądze i nadzieję.
Jakie masz plany na przyszłość? Jadę na swoją pierwszą trasę, która będzie głównie w Andaluzji, ale będę miał koncerty w Madrycie, Barcelonie, Walencji i Murcji. Jestem super podekscytowany, ponieważ muszę nauczyć się, jak odbyć pierwszą trasę. Moja rodzina i wszyscy moi przyjaciele przyjeżdżają, a reszta to już historia; ci, którzy przyjadą, świetnie, a ci, którzy nie przyjadą, cóż, to się nie wydarzy, ponieważ będzie tam moje wewnętrzne grono, a to jest ważne.
20minutos